Kolejna fanaberia?
Liczenie kroków to trend w fitnessie, który swoje boom miał pod koniec 2017 roku. Ludzie masowo zaczęli kupować krokomierze i monitorować swoją aktywność. Jak myślicie: to dobrze?
52% moich obserwatorów zadeklarowało, że liczy kroki.
Czasami przeglądając instastory natykamy się na „ludzi nabijających kroki”. Kto to taki? A no osoba, która o 23:30 uświadamia sobie, że nie zrobiła dzisiaj 10 000 kroków i stara się je dobić chodząc dookoła bloku albo biegając po mieszkaniu. Oczywiście takie zachowanie spotyka się z falami krytyki. Masa hejterów rzuca niepochlebnymi epitetami w stronę fit- freaków, ale czy słusznie?
Sytuację z bieganiem po mieszkaniu mogliście podejrzeć również na moim profilu. Dlaczego nie położyłam się spać z wynikiem 9 700 kroków tylko przed północą szalałam po naszej niezbyt dużej kawalerce?
Jestem osobą, która uwielbia statystyki! Uwielbia realizować swoje cele i uwielbia zdobywać puchary w ajfonowskich aplikacjach! Skoro od ponad miesiąca każdego dnia moje stopy wykonywały 10 000 kroków, to tego wieczora zwyczajnie nie chciałam odpuścić i przerwać swojej złotej passy. Trochę poskakałam po domu, zaangażowałam w to psa, który biegał za mną, a Piotrkowi dałam pretekst do nabijania się ze mnie. Takie zachowanie nie stanowi nic groźnego, jest formą zabawy, motywacji, manifestacją upartości. Nikomu nie szkodzi, nikogo nie krzywdzi. Takie jest moje zdanie i będę się go trzymać.
Nurt 10 000 kroków dziennie
Od początku przyklaskuję idei 10 000 kroków dziennie. Dlaczego? Obecnie nasze społeczeństwo rusza się ZA MAŁO.
Tylko 40% moich obserwatorów zadeklarowało, że robi minimum 10 000 kroków dziennie.
Głównym środkiem transportu są samochody, pomiędzy piętrami poruszamy się windą, zamiast wybierać schody, zakupy przywożą nam do domu. W pracy siedzimy przed komputerem, w domu leżymy na kanapie z telefonem. Jak mamy nie mieć problemów z wagą skoro jemy coraz więcej a ruszamy się coraz mniej?
10 000 kroków dziennie ma zmotywować Cię do pozatreningowej aktywności. Do pójścia na spacer, do przejścia się pieszo do sklepu, do ruszenia swoich 4 liter.
Liczenie kroków w praktyce
Każdego tygodnia sprawdzam swoją średnią i rozpływam się nad słupkami, które wyrastają powyżej 10 000. Uwielbiam patrzeć na ilość kilometrów, które pokonuje pieszo, bo wiem, że ruch to zdrowie, a im więcej tego ruchu tym dla mniej lepiej.


Odkąd zaczęłam prowadzić swoją firmę i skończyłam studia zasiadłam za biurkiem. Wszędzie zaczęłam poruszać się samochodem, nawet na treningi. Samopoczucie od razu spadło w dół, a waga poszybowała w górę.
Teraz kilka godzin każdego dnia spaceruję z psem, czas nie poświęcony treningowi również staram się spędzić aktywnie.
Każdemu kto ma problem z ruszeniem się z miejsca polecam zacząć liczyć kroki. To niesamowita frajda, zabawa i motywacja! To krok ku szczuplejszej sylwetce i lepszemu samopoczuciu.
Jakie urządzenie wybrać?
Aż 72% moich obserwatorów zadeklarowało, że nie posiada opaski liczącej kroki.
Sama wybrałam jedną z najtańszych opcji, czyli zegarek Xiaomi Mi Band 2. Cała przyjemność kosztowała mnie 99 złotych. Opaska połączona jest z aplikacją na telefonie, ładuje ją raz na kilka tygodni, a z czasem korzystam z coraz większej ilości funkcji, jak na przykład: wibrowanie podczas dzwonienia (idealne, kiedy mam wyciszony telefon) czy wibrowanie podczas biegania (opaska „odzywa się” kiedy zaczynam biec za wolno).
Tutaj możecie kupić Xiaomi Mi Band 2 której ceny zaczynają się od 75 złotych.
Podsumowanie
Liczenie kroków to jedna z kolejnych motywacji do prowadzenia zdrowego stylu życia. Polecam szczególnie osobom prowadzącym siedzący tryb życia.
Jako ciekawostkę dodam, że 10 000 nie wzięło się znikąd. Zainteresowanych odsyłam do publikacji naukowej.